środa, 18 grudnia 2019

Ląduję z blogiem na dobre

M. napisała mi na Facebooku: "Czy jeszcze kiedyś coś napiszesz?"
I co ja mam na to odpowiedzieć?
Chyba prawdę, jak zawsze, c'nie?


Więc jest tak.
Młoda Matka skończyła latem siedem lat. I czuję, że wystarczy.

Dlaczego?
Powody są dwa, a pierwszym z nich jest... prywatność.
- Ha, ha - powiesz mi teraz - świetny dowcip, blog i prywatność!
No taaaak, wiem, ale jest do tego kontekst.

Bo fakt, że dzieci mi urosły i nie chcę już o nich pisać, nie zabrzmi raczej dziwnie, prawda?  Nie chodzi nawet o to, że same będą mogły przeczytać teksty o sobie albo że opisuję rzeczy, które mogłyby ich zawstydzić (bo od pierwszego wpisu mam to na uwadze). Ale, ale. Ich koledzy i koleżanki za chwilę staną się pełnoprawnymi użytkownikami internetu. Co zrobią z tekstami, w których opowiadam o niemowlęcych przygodach z jedzeniem i pieluchami? Z akcentem na pieluchy, of kors. W gronie takich na przykład jedenastolatków. W świecie, w którym smartfony i cyberprzemoc są już chyba nie do odłączenia od dzieciństwa i dojrzewającej wrażliwości.

Więc tak - nie chcę już pisać o dzieciach, bo teksty oderwane od życia mnie nie kręcą, a z życiem zrośnięte mogą być... ryzykowne. Internet przez te siedem lat zmienił się mocno, naprawdę mocno. I gdy Młoda Matka zaczynała publikować w sieci, wiedzieliśmy mniej, widzieliśmy mniej i niektóre rzeczy tylko przeczuwaliśmy. A teraz już wiemy - i doświadczamy ich skutków.

Dlatego ostatnio bardzo mi trudno tutaj pisać. W starej formule nie chcę, nowej - jeszcze nie mam. Więcej: nie wiem, jaką chcę mieć.

Jeśli mnie czytasz dłużej niż kilka tekstów, myślę, że dobrze rozumiesz, prawda? Trudno nagle z bloga Młodej Matki o macierzyństwie i dzieciach zrobić bloga o Marty Łysek autorskich uwagach do świata. Zwłaszcza, że moje tematy zawodowe nieco mijają się z macierzyństwem.

Widzisz, może to dobry moment, żeby Ci opowiedzieć, co ja właściwie w życiu robię, poza byciem żoną, matką i blogerką. No więc jestem dziennikarką, teologiem, redaktorem, pisarką, trenerką pisania.

Poza Młodą Matką ogarniam drugiego bloga - Maluczko, bloga ewangelizacyjnego, którego jedyną treścią są dobre i krótkie komentarze do Ewangelii z dnia. Zresztą Maluczko to więcej niż blog, to projekt ewangelizacyjny, robiony większą ekipą, który powoli zmierza ku finałowi. A finałem są cztery Notesy duchowe do Ewangelii - takie, w których można robić swoje notatki. Pierwszy już jest - możesz zobaczyć go TUTAJ

Poza blogowaniem piszę też kolejną powieść - "Skrawek", tym razem kryminał (pierwsza, "Na uwięzi",wydana w 2014 roku, to było political fiction, ale teraz kryminał bardziej mi pasuje. Jest trup i śledztwo, śmierć i miłość, a wszystko dzieje się... na Podlasiu).

Poza powieścią piszę też Listy od M., o pisaniu i życiu - są w formie sobotniego newslettera, wysyłanego co tydzień i skierowanego głównie do piszących, ale nie tylko, bo Listy nie są czysto warsztatowe, ale bardzo moje. Sto procent Marty Łysek w najlepszym wydaniu. Opowiadam w nich historie, dzielę się obserwacjami, inspiruję, myślę na głos. Zawsze zadaję jedno małe ćwiczenie.  Listy z kolei są częścią Szkoły Pisania, w ramach której poza tym, że robię różne kursy, wyzwania i warsztaty, to piszę różne e-booki i workbooki pomagające tym, co chcą pisać lepiej, wchodzić na kolejne levele warsztatu.

Dużo tego.
Dużo ról. Dużo słów. Dużo komputera.
A przecież ani nie wróciłam jeszcze prowadzić zajęć na uczelni, ani nie znalazłam sobie redakcji (choć chyba czas szukać, bo za życiem redakcyjnym strasznie już tęsknię).

A dzieci rosną. Potrzebują bycia. Rozmów. Czułości. Czasu. Bez tego nasze drogi szybko się rozejdą do "jak w szkole? - okej" i "chodźcie na obiad", i może jeszcze do "podpisz mi zgodę" albo "sprawdź na Librusie" i "sama sobie poczytam".

Ja też rosnę. To znaczy bardziej może się rozwijam, khe, khe. Jestem w zupełnie innym miejscu, niż byłam dwa lata temu. Nie mówiąc o siedmiu. Jak mi uprzejmie ktoś powiedział, za stara jestem na Młodą Matkę.
No nie, żebym się czuła stara.
Ale starsza na pewno.

To drugi powód.
Dorosłam do robienia jednej rzeczy na raz. Albo raczej - wielu rzeczy, tylko po jednej. Po kolei.
Może to taki etap w życiu, może urok bycia matką trójki, może dużo, dużo nowych doświadczeń, niekoniecznie łatwych.
Ale to wiem: gdy skupiam się na jednym, jestem naprawdę... skuteczna.
I przez ostatni rok bardzo dążę do wylądowania z niektórymi projektami, by móc porządnie wystartować z innymi. Przede wszystkim - ze Szkołą właśnie, bo ona jest moim marzeniem do połowy spełnionym, jest przestrzenią, w której chcę z mocą podziałać. By naprawdę innym służyć, wspierając ich w pisaniu, na sto procent.

Dlatego chcę wylądować z Młodą Matką. Cało i bezpiecznie.
Wiem, że dawałam tu bardzo konkretne wartości i że dla wielu osób to było cenne.
Wiem też, co oznacza słowo "koniec". I że bywa trudne.

Wiem, że będziecie tęsknić, bo mi piszecie o tym.
Ja też. Również dlatego, że nie kończę, bo się wypaliłam i znudziło mi się pisanie - tylko dlatego, że czas na nowe :)

W planie pierwotnym na zakończenie miała być książka. Ale po szybkich rozmowach z wydawcą, dogłębnym sprawdzeniu możliwości platformy do wydawania książek samodzielnie i jeszcze kilku innych opcji rozsądnie zdecydowałam, że na razie jej nie będzie, bo moich warunków czasowo-estetycznych nie da się dotrzymać, a na inne nie ma na razie zasobów.

Dlatego wybrałam opcję B: i zostawiłam tu teksty, które lubicie i czytacie najbardziej, zamiast znikać bloga z sieci na przełomie roku.
Nowych tekstów nie będzie.
I tak na razie zostanie.

Młoda Matka już spakowana, jeszcze checklistę sprawdza, jeszcze dopakuje jakieś bzdurki do podręcznej torby, która rozmiarami przypomina młodego słonia, ale już, już w drzwiach. I leci. Może się nie spóźni na lotnisko. A gdzie poleci?
Nie wiem. Ona też nie.

W tle - Doorsi, ale przełączymy ich na coś weselszego, może na nieśmiertelnego Bobby'ego: moją piosenkę życia, która ratuje mnie od dawna przed byciem worry. Zmierzch powoli zapada, chmury na niebie zszarzały i zbłękitniały, mgła wisi w powietrzu, pojedyncze gawrony szukają jeszcze gałęzi dobrej na nocleg.

No więc - to było dobre siedem lat. Mam nadzieję, że dla Ciebie też.
Dziękuję za Twoją obecność, uwagę, życzliwość, uśmiech przez te siedem lat.
I do zobaczenia. Bo świat jest mniejszy, niż nam się wydaje.

Marta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz





Poczytaj jeszcze!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...