Tak, mówię do ciebie. Do ciebie, moja droga.
Nie chowaj się za stosem prania, za brakiem czasu, za wyrzutami sumienia, że jesteś złą i niedoskonałą matką. Zostaw na chwilę te gary, te zabawki rozsypane na podłodze, ten żal schowany głęboko w sercu, że tyle się nie da, że nie można.
Zostaw i posłuchaj.
Tak, jesteś potrzebna.
Tak, jesteś ważna.
Tak, jesteś piękna i dobra.
I nie, nie chodzi mi o to, że twój przysłowiowy już dres ze śladami lepkich łapek na udach jest jak balowa suknia. Bo nie jest. Obie to dobrze wiemy.
I nie, nie chodzi mi o to, że jesteś potrzebna tylko do sprzątania, gotowania, wycierania nosów i pup. Owszem, do tego też, ale to nie jest najważniejsze.
Wiesz to przecież.
Siedzisz w domu z dziećmi, Zupełnie jak ja. I słuchasz tych głupich tekstów o kobietach, które "siedzą w domu", które "ojej, nie wracają do pracy". Które "żyją z zasiłku". Które "tak się marnują, a tyle by mogły".
I nie. Ty się nie marnujesz. Ani ja.
Wykonujemy najważniejszą robotę na świecie.
Po cichu, bez fanfar i tysiąca lajków na fejsie.
Parę dni przed porodem usłyszałam od spowiednika: moja mama zmarła, kiedy miałem dziesięć lat. Bardzo mi jej brakowało: rozmów, wsparcia - ale najbardziej brakowało mi tego, żeby mnie przytuliła. Skopało mnie mocno to jedno zdanie.
Wiesz, o czym mówię, prawda?
Całe to przewijanie, karmienie, przytulanie, robienie zupek, nieustanne sprzątanie tego cholernego bałaganu, gotowanie, pranie, wycieranie nosów i pup, podawanie syropków, zapinanie butów i bluz. Całe to rezygnowanie z siebie, ze swojego czasu, z gorącej kawy, z przespanych nocy, z życia towarzyskiego, z rozwoju zawodowego. Całe to zmęczenie, niewyspanie, frustracja, poświęcenie, całe to oddanie kilku lat swojego życia - to wszystko ma sens.
Głęboki sens.
To jest miłość w praktyce.
A nie da się inaczej nauczyć miłości - niż kochając.
Nie da się inaczej nauczyć altruizmu i empatii - niż pokonując własny egoizm.
I nikt inny nie nauczy tego twoich dzieci.
Ale to nie jest łatwe, o nie.
Bo tak niedużo trzeba, żeby poczuć się zapomnianą. Nikomu niepotrzebną. Porzuconą. Zostawioną przez cały świat, który przed dziećmi był twój, a teraz już nie jest.
Tak mało wystarczy, żeby uciekać ze łzami do łazienki. Żeby się dołować i smucić, żeby nie widzieć żadnych perspektyw, żeby stracić dystans, moc i radość.
I wiesz, wtedy właśnie jest ten moment, w którym musisz spojrzeć sobie w oczy i powiedzieć:
to, co robię, jest ważne. Jest potrzebne. Jest nie do zastąpienia.
Jest bardzo dobre.
Bo takie właśnie jest.
A ty i ja - jesteśmy bardzo potrzebne.
I nawet jeśli są momenty, w których chcemy uciec z domu, już, zaraz, natychmiast, po prostu wyjść i zostawić to wszystko - to tęsknimy i wracamy szybciej, niż się nas spodziewają.
Bo bez nas nie ma nic.
Jesteśmy najcenniejsze. I najpotrzebniejsze. Jak powietrze.
Tak, tego nikt inny nie nauczy naszych dzieci.
Tylko my. Ty i ja.
Tylko my. Ty i ja.
Kobiety.
Tak, jesteś ważna.
Tak, jesteś potrzebna.
Tak, jesteś piękna i dobra.
Tak. Takie będą twoje dzieci.
Warto.
---
Ten tekst to spóźniony prezent na Dzień Kobiet.
Podaruj go ode mnie tej kobiecie, która najbardziej go potrzebuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz