czwartek, 15 grudnia 2016

12 sprawdzonych sposobów na udany związek

Dwanaście lat. Bez jednego dnia przerwy. Połowa przed ślubem - druga po. Tyle właśnie stuknęło nam na liczniku. Z tej okazji postanowiłam zaszaleć i napisać o naszych dwunastu sposobach na udany związek. Sprawdziliśmy. Działają.




Rozmawiaj


Wbrew pozorom wcale nie jest tak łatwo rozmawiać. Łatwo za to pomylić rozmowę z opowiadaniem historii, monologiem, gadaniem o niczym, gadaniem o sobie oraz towarzyskim ping-pongiem polegającym na przerzucaniu się docinkami.

Prawdziwa rozmowa wymaga od człowieka zaufania i otwarcia serca. 


Mówienia o tym, co ważne: o potrzebach, o marzeniach, o kłopotach i smutkach. I przede wszystkim - mówienia prawdy.

To nie znaczy, że każda wymiana słów musi być taką właśnie rozmową, o, nie. Opowiadanie historii, monologi, przerzucanie się żartami czy gadanie o niczym jest równie potrzebne. Ale ta najgłębsza więź powstaje, kiedy się rozmawia. A kiedy jest taka więź, łatwiej wytrzymać, gdy przychodzi kryzys. I wyjść z niego zwycięsko.


2

 

Nie kłam


Nikt nie lubi być oszukiwany. A być oszukiwanym przez kogoś, kto ma być najbliższy - to straszna lipa. Więc nigdy, przenigdy tego nie rób. Najgorsza prawda jest łatwiejsza do strawienia niż śliczne kłamstwo, które i tak wyjdzie na jaw. A wtedy najprawdopodobniej nastąpi koniec.

To kwestia szacunku. Jeśli uważasz, że twoja druga połówka nie zasługuje na prawdę, to trochę słabo.
To kwestia zaufania. Jeśli boisz się powiedzieć prawdę - lepiej nie mów nic.Albo chociaż powiedz, że się boisz.

Naprawdę, kłamstwo psuje relację jak mało co.



3

 

Nie udawaj. Bądź sobą


Kiedyś na jakimś forum kosmetycznym trafiłam na wpis dziewczyny, która była rok po ślubie. Pytała, jak inne dziewczyny sobie radzą z kwestią makijażu. Gdyż ona zawsze kładzie się spać po mężu, bo zmywa sobie makijaż na dzień i robi na noc, a potem zawsze wstaje pierwsza i robi makijaż na dzień. Bo on, uwaga, jeszczy nigdy nie widział jej bez makijażu. I nasza bohaterka jest tym bardzo zmęczona. Serio. I boi się, co będzie, jak zobaczy ją taką, jaka jest.
To tylko przykład, w sumie dość zabawny (choć dziewczynie współczuję), ale dotyczy każdej "warstwy", jaką mamy. Wyglądu. Charakteru. Zainteresowań. Wszystkiego.

Bo z ludźmi tak jest: udają miłośników jazzu, bo ich najnowsza miłość kocha jazz. Udają zainteresowanie filmami dokumentalnymi z Afryki, bo jak wyżej. Znam przypadki, w których ktoś wkuwał na pamięć historię ukochanego zespołu przyszłej drugiej połówki tylko po to, żeby tejże połówce zaimponować. Żeby poczuła, że znalazła bratnią duszę.
A potem się nagle okazuje, że te wspólne zainteresowania były fikcją. I że to był tylko makijaż.
Au.



Miej czas


Nawet najbardziej zajęty człowiek ma czas na to, na co chce go mieć. Tak, już słyszę te protesty - ale nie zawsze się da, bywa tak, że zupełnie obiektywnie nie ma możliwości, żeby mieć czas. Otóż nie, moi drodzy.

Nie chodzi o dużo czasu. Chodzi o znak. 

O bardzo prostą informację: jesteś ważny. 


Ważniejszy niż wszystko inne, więc nawet jeśli mam kompletne urwanie głowy i dwadzieścia godzin pracy na dobę - wyślę ci choćby całusa smsem. Albo zostanę z tobą, zamiast iść tam, gdzie miałam w planie, bo wiem, że mnie potrzebujesz. Tutaj i teraz, nie jutro o siedemnastej, bo akurat wtedy mam dziurę w kalendarzu.

I tak właściwie to jest kwestia priorytetów. Jeśli twoja druga połówka jest twoim priorytetem - będziesz mieć ten czas. Chociaż łatwo nie będzie.

Nam z ojcem dzieciom najważniejsze, nocne rozmowy zdarzały się zazwyczaj w momentach, kiedy czasu nie było ani trochę. W czasach studenckich zazwyczaj w sesji przed tym kobylastym egzaminem, który połowa roku oblewała. W czasach małżeńskich - kiedy trzeba było pilnie skończyć jakieś zlecenie, bo dedlajn już dawno minął. Kiedy dzieci były chore i marudne, kiedy wszystko działo się na raz.
Wtedy właśnie, na przekór, znajdowaliśmy czas. Choćby dziesięć minut wspólnego siedzenia nad filiżanką kawy. Kwadrans przytulania. Chwila rozmowy. Właśnie po to, żeby pędząca jak pendolino rzeczywistość się przekonała, kto tu jest najważniejszy i dla kogo czas jest zarezerwowany w pierwszej kolejności.  I wiecie co? Świat nigdy się nie zawalił, choć wydawało się, że niewiele brakuje. A egzamin? Jakoś zawsze zdałam, jakbyście pytali.


5

 

Nie rań


Bo łatwo jest zranić, a trudno - wyleczyć.

Zanim powiesz "bo ty nigdy..." "bo ty zawsze" - ugryź się w język. A potem zastanów się, czy naprawdę nigdy albo czy naprawdę zawsze. I stawiam dolary przeciwko orzechom, że nie. Że czasami - ale to czasami naprawdę cię denerwuje, więc wydaje ci się, że to się dzieje zawsze.

Zanim użyjesz ironii, zastanów się trzy razy. Ironia nie prowadzi do porozumienia, tylko w zupełnie inne miejsce. I nie chcesz się tam znaleźć.

Zanim ocenisz i wyciągniesz wnioski, spróbuj popatrzeć na sprawę z perspektywy twojej drugiej połówki. Postaw się w jej miejscu. Znajdź trzy realne wytłumaczenia. Weź głęboki wdech. Albo kilka. I dopiero potem - mów.

Lepiej milczeć zawczasu, niż później przepraszać. 




Wybaczaj


Odpuszczaj i zapominaj.
Nie wracaj do tego, co było. Nie wypominaj tego, co wydarzyło się kiedyś, dawno.
Naucz się zaczynać od nowa.

Przyjmij to, że żaden czowiek nie jest doskonały, że czasem komuś coś się nie udaje, nawet jeśli bardzo chce. Że bywają obietnice, które się składa, a potem nas przerastają i nie da się ich spełnić.
Że można się nie zrozumieć albo zrozumieć źle. Że czasem dla jednej osoby jakieś słowa znaczą zupełnie co innego, niż dla drugiej. I dopóki się nie stworzy wspólnego słownika, trzeba sobie - wybaczać. I potem, kiedy się go stworzy - też.

Naucz się, że ktoś, kto cię kocha, nie chce cię ranić. 


Że to, co odbierasz jako atak na siebie, jako podważanie twoich kompetencji, jako brak zainteresowania, jako robione "specjalnie" i "na złość" - w większości przypadków wcale takie nie jest. Trzeba tylko spojrzeć na drugiego z empatią - i bez egoizmu.

Pamiętaj: mało jest rzeczy, których nie można wybaczyć. Albo nawet nie ma ich wcale.



Pozwól się zmieniać


Dla mnie to chyba najtrudniejszy punkt.
Jestem cholerykiem. I mistrzynią ciętej riposty. Na dodatek jestem dość empatyczna i łatwo mi zauważyć u kogoś czułe punkty. Kiedy ktoś mówi mi coś, czego wcale nie chcę słyszeć (choćby to była najprawdziwsza prawda), w pierwszym odruchu  wysuwam pazury. Jednym słowem - jestem z tych nieszczęśliwców, którzy jednym zdaniem potrafią zmienić przyjaciela we wroga, i to w dodatku niechcący i z rozpędu.

Więc kiedy mój mąż zwraca mi uwagę...
... biorę głęboki wdech. I trzymam pyszczek zamknięty na kłódkę. No, prawie zawsze.
Gdyż tak się składa, że kocham go nad życie i nie chcę robić mu przykrości tym, co mogłabym powiedzieć, a mogłabym, oj, mogła. I nie byłoby to sprawiedliwe, oj, nie. Ani miłe. Ani dobre.
I chociaż ta cięta riposta szczypie mnie w koniec języka i aż się rwie do lotu, nic z tego.

A musicie wiedzieć, że kiedy już ojciec dzieciom postanawia mi zwrócić uwagę, robi to bardzo delikatnie. I zawsze ma rację. Na początku dojście do tego, że ma rację, zajmowało mi trzy dni. Teraz - do pół godziny. Maksymalnie. Zdążyłam też zrozumieć, że mówi mi to, bo chce, żebym była lepsza. A chce, żebym była lepsza, bo mnie kocha. Nie dlatego, że uważa, że jestem beznadziejna i trzeba mnie poprawić. Wierzy we mnie i uważa, że stać mnie na więcej. Choćby chodziło o tak proste rzeczy, jak chowanie masła do lodówki.

8

 

Wymagaj i wspieraj


Wymagaj najpierw od siebie. Potem od swojej drugiej połówki. Jeśli nie wymagasz od siebie, przestajesz się rozwijać.

Jeśli nie wymagasz od drugiego, nie dajesz mu szansy być jeszcze lepszym, niż jest. 


Trudne to jest, ale można się nauczyć.


I żeby było jasne - nie chodzi o sztywne zasady, nakazy, zakazy, rozliczanie się i kłótnie. Żadne tam "wymagam, żebyś od jutra codziennie zmywał podłogę".

Wymagaj tego, co będzie dobre, rozwijające, co pozwoli pełniej żyć. I wspieraj przy tych wyzwaniach i w tych kryzysach, które muszą przyjść, żeby w rozwoju wejść level wyżej. Wymaganie bez wspierania jest jak pracowanie bez jedzenia. Jakiś czas może się da, ale potem padniesz. I wstać będzie bardzo trudno.


Nie trać ciekawości


Bo na początku jesteśmy sobą zaintrygowani, zafascynowani, zachwyceni. Wszystko nowe. Wszystko do odkrycia. Historie do opowiedzenia, tajemnice do powierzenia. A potem tyle już o sobie wiemy, że robi się trochę... nudno. I wtedy ciekawość bardzo się przydaje. Również dlatego, że ludzie - całkiem jak ogry - mają warstwy. A bez ciekawości łatwo uznać, że wszystkie pod spodem są takie same, i przegapić coś naprawdę pięknego.

W takim nie traceniu ciekawości pomaga nowe. Bo tyle wiemy o sobie i tak dalej. Sprawdzanie się w nowych sytuacjach pozwala odkryć coś nowego właśnie, coś, czego jeszcze o sobie nie wiedzieliśmy.

Śmieszne, ale ja po tych dwunastu latach dopiero zaczynam widzieć, jak wiele mam jeszcze do odkrycia w człowieku, którego - wydawałoby się - dobrze już znam.


10

 

Nie rezygnuj z siebie


"Zanim się poznaliśmy..."  - to jest często bardzo smutne zdanie. Zanim się poznaliśmy, jeździłem na motorze. Malowałam. Chodziłem do kina. Jeździłam z moją paczką w góry. Była pasja, ale nie jest wspólna, więc rezygnuję z niej, bo teraz wszystko chcemy robić razem. Mieć wspólne zainteresowania, wspólnych znajomych, no, po prostu wszystko.

I wybaczcie, ale to głupie podejście jest.

Trzeba mieć w byciu razem przestrzeń dla siebie, na siebie. 


Coś swojego. Pasję. Zainteresowanie. Własnych znajomych. Trochę samotności.
Wtedy można znajdować coś samemu i dzielić się tym z drugim. Wtedy można się rozwijać - i wciąż mieć w sobie nowe tajemnice do odkrycia. Można dalej intrygować sobą, można podsycać tę ciekawość, która była na początku.


11 


Troszcz się


Tylko nie matkuj. Ani nie ojcuj.

Dostrzegaj potrzeby. Czasem to będzie zrobienie kanapek, czasem - skserowanie książki, kupienie biletu, czasem przytulenie, rozmowa albo chwila razem w milczeniu. Wymaga to uważności i myślenia nie tylko o sobie, co nie jest takie trudne, jak się wydaje. Albo nawet wcale nie jest. I można się nauczyć.

Pytaj. Na jednym z portali czytałam historię (czy prawdziwą, nie wiem) faceta, który zapragnął uratować swoje sypiące się małżeństwo i zaczął codziennie rano pytać żonę: "Co mogę dzisiaj dla ciebie zrobić?". I tak, uratował.
Pytaj, co słychać. Tak po prostu. Pytaj o rzeczy błahe i te najważniejsze. Pytaj o marzenia, plany i o najbardziej odjechane kwestie, jakie przyjdą ci do głowy.
Kiedy pytasz, znaczy, że się interesujesz.

A potem - słuchaj.  Słuchaj odpowiedzi. Słuchaj historii, które wywołasz pytaniem. Słuchaj uważnie i naprawdę. Każdy człowiek ma coś ważnego do powiedzenia. I każdy chce być wysłuchany. A kiedy słucha cię - uważnie i naprawdę - ktoś, kto cię kocha, to jest po prostu bezcenne.



12 


Kochaj


I niech to widać nie tylko w słowach, ale przede wszystkim w tym, co robisz. I w tym, czego nie robisz, też.



Który z naszych sposobów najbardziej do Ciebie przemawia? Jaki jest Twój?
A może czegoś tu brakuje?
Zapraszam Cię do dyskusji. Nieczęsto piszę takie teksty i jestem bardzo ciekawa Twojego zdania:)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz





Poczytaj jeszcze!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...