Zazwyczaj nie poruszam na blogu tematów bardzo-bardzo osobistych. Właśnie dlatego, że osobiste. Ale tym razem będzie inaczej. Bo za mną jest bardzo ważny dzień.
Jaki?
Wczoraj minęło nam - mnie i ojcu dzieciom - dziesięć lat razem. Z tego niemal połowa z licencją na dzieci.
Sama trochę nie dowierzam, jak to piszę.
Dziesięć.
Kawał życia.
***
Zakochiwanie się od pierwszego wejrzenia uważałam zawsze za literacką metaforę rodem z kiepskich romansów. Może dlatego przytrafiła się właśnie mnie. Pamiętam jak dziś nasze pierwsze spotkanie: siedziałam nad filiżanką herbaty karmelowej, słuchałam, co ten facet po drugiej stronie stolika opowiada, i wiedziałam, że to jest mężczyzna mojego życia. Na pewno. I bardzo się starałam do tego w żaden sposób nie przyznać. Głupio tak na dzień dobry oświadczyć komuś, że się chce z nim spędzić życie. A ja właśnie to czułam.
Potem się okazało, że on też.
A potem jakoś tak nagle minęło dziesięć lat.
Dobrych.
Pięknych.
Pełnych spokoju.
Czemu tak o tym piszę?
Bo zanim się poznaliśmy, moje życie emocjonalne wyglądało jak wielka sinusoida. Zakochiwałam się i odkochiwałam - bez wzajemności. Skomplikowane reguły rządzące życiem ludzi poszukujących drugiej połówki, pytania, których lepiej nie zadawać, intencje, które trzeba odgadnąć, żeby wiedzieć, na czym się stoi. A teraz mam to z głowy.
Nie będę Wam tu wciskać przesłodzonych opowiastek o bezpiecznych przystaniach i cieple domowego ogniska. Powiem po prostu, jak jest.
A jest dobrze.
Bo budujemy na zaufaniu. Na szczerości. Na dialogu.
Nie zawsze jest nam łatwo słuchać się nawzajem, o, nie. Tyle jest rzeczy, które chcą w tym przeszkadzać. I trzeba je olać, zwyczajnie olać, choćby to był najważniejszy egzamin w sesji, nieprzespana noc przed ważnym spotkaniem, tekst z dedlajnem na wczoraj. To wszystko jest ważne, ale nie ważniejsze.
Bo jedne rzeczy przemijają, a inne zostają - trzeba tylko zdecydować, które będą które.
Stabilność uczuć. Pewność miłości.
Dzięki temu mogę zajmować się innymi rzeczami dobrze i z pasją. Bo mam bezpieczne zaplecze. Bez żadnych tuneli, którymi może przedostać się wróg*.
Nie jest tak, że nic się przez te dziesieć lat nie zmienia. O, nie. To proces, który trwa. Pewne rzeczy dojrzewają, kształtują się, pięknieją. Inne giną. My się zmieniamy - i dzięki temu cały czas możemy się odkrywać. Nie ma nudy. Jest ciekawość. Stare, ale nowe.
I to poczucie życia w pełni.
I świadomość, że bez niego żyłabym - połowicznie.
Ale, ale.
Co to za rzeczy, których nie mówię mężowi?
To drobnostki. Rzeczy nieważne, błahe i zajmujące tylko przestrzeń innym słowom, które powinny zostać wypowiedziane. Nie mówię o nich, żeby nie brakło czasu na te ważne.
O wszystkim innym mówię. I o wszystkim innym słucham.
A czasami (nawet ja!) o wszystkim milczę. I dobrze nam się milczy razem.
W jego ramionach jest mój dom - i to nie żadna metafora rodem z kiepskiego romansu.
Tak po prostu jest.
*Tak, tak, właśnie obejrzałam najnowszy odcinek Homelandu.
Pozostaje Wam życzyć kolejnych 10 lat Razem, i kolejnych, i kolejnych! :)
OdpowiedzUsuńA powiedziałabyś, że ja z Mężem znam się 14 lat, z czego 6 Razem? Cudownie. ;)
My podobny staż osiągniemy za 3 tygodnie. Z tej perspektywy podpisuję się pod Twoim postem obiema rękami :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego. Piękna rocznica. My jesteśmy razem dokładnie połowę życia. Świetna sprawa :).
OdpowiedzUsuńach......my z mężem mamy8,5 roku :) choć razem trochę dłużej ;) ale pięknie napisałaś ...."W jego ramionach jest mój dom...." - lepiej miłości do mężą chyba nie da się określić!!!!!
OdpowiedzUsuńNiesamowicie lubię słuchać (czytać) o tej historii i mogłabym tak w kółko (a już kilka razy za sobą mam). I Was razem też tak lubię. Osobno - niby fajnie - ale razem, to jest fajnie do potęgi. :)
OdpowiedzUsuńPiękni jesteście.
Ale to jest piękne !!! Wspaniałości Wam życzę :) My jesteśmy dopiero w połowie tego małżeńskiego stażu :))
OdpowiedzUsuńStare, ale nowe :) podoba mi się! U mnie wkrótce 5 lat:)
OdpowiedzUsuń*ja nie potrafię czekać na kolejne odcinki, obejrzę cały homeland jak sezon się skończy ;P
A u nas wkrotce 30. I wciaz w jego ramionach moj dom.
OdpowiedzUsuńoj, jakie to ładne, urzekające...
OdpowiedzUsuńprzepięknej reszty wspólnego życia Wam życzę (wciąż i wciąż, choć to wpis z dawna ;) )